Nie dane było Stanisławowi zaznać w Rzymie błogiego spokoju. Na wiadomość, że Stanisław jest w nowicjacie zakonnym, ojciec postanowił go z niego za wszelką cenę wydobyć. Do Stanisława wysłał list pełen wymówek i gróźb. Stanisław za poradą przełożonych odpisał ojcu, że powinien raczej dziękować Panu Bogu, że wybrał syna na swoją służbę. Wszelkie wysiłki ojca rozbijały się o wolę Stanisława. Był już dorosły, miał prawo decydować o swoim losie i żadna siła nie mogła go do powrotu do domu zmusić.
Przełożeni pozwolili świętemu już w pierwszych miesiącach roku 1568 złożyć śluby zakonne. Stanisław osiągnął więc już cel. Dnia 1. sierpnia, w uroczystość Matki Bożej Anielskiej, przybył do Rzymu św. Piotr Kanizjusz, zatrzymał się w domu nowicjatu i do adeptów wygłosił konferencję. Prowincjał niemiecki zachęcał nowicjuszy, by tak spędzali każdy miesiąc, jakby miał być ostatni w ich życiu. Po tej konferencji Stanisław rzekł do kolegów: Dla wszystkich ta nauka świętego męża jest przestrogą i zachętą, ale dla mnie jest ona wyraźnym głosem Bożym. Umrę bowiem jeszcze w tym miesiącu. Koledzy zlekceważyli te słowa.
Jeszcze 5. sierpnia prowincjał zabrał ze sobą Stanisława do bazyliki Matki Bożej Większej na doroczny odpust. Gdy byli w drodze, kapłan zapytał z nagła Stanisława: A czy ty naprawdę i szczerze kochasz Matkę Najświętszą? Zaskoczony tym Stanisław, odparł bez namysłu: Ojcze, wszak ci to Matka moja!